Słoneczna niedziela zachęciła do leniwej rowerowej przejażdżki po okolicy.
Około 30km pętelka obejmująca Lisi kamień – 602m n.p.m. , Ptasią Górę – 590m n.p.m. i budowę wieży na Wzgórzu Gedymina.
To ostatnie miejsce było głównym celem wycieczki, ale że średnio przepadam za asfaltami, to postanowiłem część drogi zrobić szlakami leśnymi.
No a wieża? Ona wspięła się już ponad korony drzew. Prace montażowe jeszcze trwają. Brakuje jeszcze siatek ochronnych , desek na pośrednim balkonie oraz najwyższej platformie.
Przyznam, że widoki z niej są cudowne.
Jak już wcześniej pisałem, projekt wieży bardzo estetyczny, spójny, bez udziwnień. Przemyślany, pod kątem dostępności dla rodziców z dziećmi i ludzi na wózkach.
Nie jestem malkontentem, nigdy nie krytykuję bezpodstawnie, a na różne niedociągnięcia (także swoje 😉 ) przymykam oko. Niestety tu przyczepić się muszę do dwóch rzeczy:
Pierwsza to deski. Owszem – są śliczne, ekologiczne i świetnie komponują się z konstrukcją, ale kąt nachylenia spowoduje, że zimą wejście będzie graniczyć z cudem. Oblodzone lub ośnieżone deski stworzą ślizgawkę nie do pokonania. No chyba, że przewidziano wypożyczalnię raczków, kilka ton soli i etat dla odśnieżającego.
Drugie moje „ale” pośrednio wynika z zastosowanych desek, jednak dotyczy bardzo ostrego podejścia na wysokości zejścia na pierwszy balkon. O ile cała spirala jest nachylona pod akceptowalnym kątem, to „schodek” jest bardzo niebezpieczny. Ciężko mi to opisać, ale jak już tam będziecie, to na pewno zwrócicie na to uwagę.
*Nie chcę wyjść na marudera, ani złego proroka, ale obawiam się, że wieża (przynajmniej w sezonie zimowym) będzie dla turystów niedostępna, albo drewno zostanie zastąpione metalową, ażurową kratownicą. Ciekawe tylko na czyj koszt.
Napiszcie co sądzicie o tej konstrukcji.